Ławka na Wzgórzu

Siedziała, w właściwie leżała na owej ławeczce i słuchała iPoda. Powinna się uczyć na sprawdzian z historii, ale była zbyt leniwa żeby się stąd ruszać.

spacerował, bo to wzgórze lubił powiedzmy. wzgórza są fajne.
był trochę zmarnowany, czytaj miał porządnego kaca - pił jeszcze rano. i generalnie wyniszczony przez imprezy.

usiadła na ławce i przeciągnęła się. przy okazji przestraszyła się w. bo wyglądał jak jakieś widmo. znała go powiedzmy z zajęć chemii.
- nie wyglądasz dobrze. - oceniła, była bardzo spostrzegawcza. Wyłączyła swojego iPoda i schowała go do torby od fendi.

- to miłe - zaśmiał się cicho i usiadł obok. - ty za to całkiem nieźle - przyjrzał się jej znowu i w końcu skojarzył jej buzię.
- donna, prawda? chyba coś ci ostatnio wybuchło - on osobiście uwielbiał wszelkie ywbuchy i inne takie na zajęciach chemii; przynajmniej było zabawnie.

- Tak, zgadza się. Nie znam się za bardzo na chemii. - mruknęła niezbyt zadowolona z siebie. nie była geniuszem z przedmiotów ścisłych, podobnie jak ja. - Poza tym mam nieciekawego partnera. - zwierzyła się bo jej partner był jeszcze gorszy od niej.

- wiadomo, bo to nie ja! ze mną wybuchałoby jeszcze więcej. ja tam lubię wybuchy, to był najfajniejszy moment tego dnia, khm. - potem poszedł się upić i nie trafił na noc do domu, jej.
- poza tym mark nie jest jakoś specjalnie urodziwy, no wiesz - pomachał otwartą dłonią przed twarzą.

- no cóż nie jest zbyt urodziwy. muszę znaleźć kogoś innego na jego miejsce. nie żeby wygląd był najważniejszy, no ale... w każdym razie straszny z niego dupek. - skwitowała i uśmiechnęła się szeroko. pomasowała swój obolały kark, źle znosiła lekcje wuefu.

- widzisz, jakbym porozmawiał z jackie, to wiesz, moglibyśmy się zamienić na przykład! - uznał to za doskonały pomysł i był pełen entuzjazmu. - boli cię szyja? - zapytał z empatią, ale miał czarne, czarne zamiary, bo chciał jej wymasowac kark jak mój kolega Piotr ;c

- oo, błagam porozmawiaj z nim, dłużej tego nie wytrzymam. - powiedziała z przesadnym entuzjazmem, ale nikt nie chciałby siedzieć ze spoconym markiem. - zgadza się. - odpowiedziała odnośnie szyi. - ostatnio cały czas mam treningi i dosłownie rozpadam się. - powiedzmy, że trenowała tenisa i miała strasznie wymagającego trenera.

wstał i stanął za nią, i wcielił w życie swój czarny, czarny plan.
- rozmasuję ci. - położył dłonie na jej szyi i delikatnie i powoli rozmasowywał obolałe mięśnie. znał się na tym, wierz mi, był chyba na skróconym kursie masażu.

- mhm. to całkiem przyjemne. - wymruczała i przymknęła oczy. widać było, że chłopak zna się na rzeczy i jakoś dziwnie szybko obdarzyła go zaufaniem. miała nadzieję, że nie dostanie orgazmu bo wyszłaby na cholerną kretynkę, a trzeba powiedzieć że już kiedyś się jej to przytrafiło w zupełnie innych okolicznościach xd.

haha ;d
- aha - wymruczał jej prosto do ucha, tym razem przez przypadek dotykając ustami jej małżowiny. i kontynuowała masaż, czując jak jej mięśnie się rozluźniają. pomyślał, ze to bardzo seksowne, tak po prostu jej dotykać. Podziękował losowi, ze trafił na ten kurs.

- dzięki. - wyszeptała przygryzając dolną wargę. to przykre, ale donna zawsze i wszędzie była napalona. wolała się jednak do tego nie przyznawać, bo jej reputacja w szkole byłaby nieco nadszarpnięta. właściwie to już była. - miło, że się spotkaliśmy poza lekcjami. - dodała bardzo cicho i uśmiechnęła się lekko.

- też tak uważam - tembr jego głosu stał się niższy niż przy normalnej rozmowie. dziwnym trafem Walter też też! niestety dawno nie widział się z jill.
- już lepiej, czy jeszcze trochę ci ją rozmasować? - przejechał palcem po jej szyi, praktycznie tylko muskając jej skórę. znał się na dziewczynach, nawet lepiej niż na masażu.

- nie, nie mogę cię tak wykorzystywać. chociaż nie mogę ukryć, że jesteś w tym bardzo dobry. na pewno jeszcze cię kiedyś wykorzystam na chemii. - uśmiechnęła się dwuznacznie i pomyślała, że lepiej trafić nie mogła.

oj nie mogła!
- nie wykorzystujesz. ale jak chcesz, nie mam nic przeciwko wykorzystywaniu, tak na przyszłość. - usiadł z powrotem obok niej.
- wiesz, nie jesteś przykładną sową Waverly.

- nie mogę się nie zgodzić, ale co dokładnie masz na myśli? - spytała ciekawa jego odpowiedzi. znała lepsze kandydatki na przykładną sowę waverly. rozpięła jeden guzik swojego płaszcza w koloru malinowego.

'tylko jeden?!' pomyślał z rozpaczą, w końcu to walt xd
- no wiesz, nie powinnaś mi sie pozwolić tak po prostu masować, to nie przystoi - siedział teraz bardzo blisko, on zresztą odwracał głowę w jej stronę co w połączeniu z faktem, że stykali się ramionami znaczyło tylko jedno - czuła jego oddech na policzku.

- jestem strasznie nieprzyzwoita i nie kryje się z tym. - wzruszyła ramionami i suprajs, bo odpięła kolejny guzik swojego płaszczyka.
- wolę być otwarta... chwytaj dzień i te sprawy. - uśmiechnęła się, cnotką niewydymką też nie była.

- naprawdę? to mam szczęście, chyba? - ton zapytania w jego głosie miał zmusić ją do odpowiedzi. i oczywiście ucieszył się na drugi guzik, bo mógł ocenić jej zresztą miła, bardzo sylwetkę, czytaj cycki.

- nawet nie wiesz jakie szczęście. - wszystkim dawała się wykorzystywać i nie miała po tym kaca moralnego wręcz przeciwnie czuła się z tym dobrze i wmawiała sobie, że to ona kogoś wykorzystuje. nie wierzyła też w miłość i miała dość feministyczne poglądy.

- to może się kiedyś przekonam - odsunął się od niej dosyć gwałtownie, bo taki miał styl, ale niech się nie martwi. i zaakcentował słowo kiedyś. bo widzisz, teraz jego ręka spoczywała na jej odzianej, powiedzmy w rajstopki kolanie. o dziwo, wcale nie dało się tego odczuć jako natarczywego, w jego wykonaniu takie rzeczy były zupełnie naturalne.

- tak, zawsze do usług. - powiedziała co prawdopodobnie zabrzmiało dość zachęcająco. w wypadku donny słowo 'zawsze' miało bardzo dosłowne znaczenie. położyła swoją dłoń na jego dłoni i uśmiechnęła się lekko. w sumie to była zdziwiona, że jeszcze nie uciekł z krzykiem. donna była psychiczna.

zmienił pozycję, usiadł okrakiem (nie znoszę słowa okrakiem!) na ławce i przysunął się bliżej niej. dłonią ujął jej podbródek, przekręcił jej twarz ku sobie i pocałował. nie bawił się w delikatności, donna go kręciła, wyraźnie się określiła, więc francuski pocałunek był jak najbardziej na miejscu.

/ okrakiem to dziwne słowo, przeraża mnie xd
oddała namiętnie pocałunek i zarzuciła mu ręce na szyję. miał bardzo przyjemne usta, a jej naprawdę nie przeszkadzały takie rzeczy na pierwszych rankach. które nawet nawet nie były randkami, a raczej przypadkowymi spotkaniami.