Alkohole Świata 24/7 he he

- raczej samotne żale nad rozlanym ee, piwem. - no bo nie mlekiem. - chyba że mi wsadzili jakąś cizię do pokoju, wtedy będę musiała udawać miłą i oprowadzać ją po kampusie. to już chyba wole towarzystwo tej butelki. - przewróciła oczami. - nowi są tacy irytująco mili dla wszystkich wokół.

- w takim razie służę moim towarzystwem - odparł z uroczym uśmiechem, sam też miał nadzieję, ze mu nikogo do pokoju nie wpakowali, wolal juz swoje towarzystwo, niz jakiegoś powiedzmy kujonka. Przepuścił emmę przed siebie, bo zblizała sie ich kolej przy kasie.

podała kasjerce piwo i skrzyżowała za plecami palce 'żeby nie pytała o dowód, żeby nie pytała o dowód'. kiedy dotarło do niej ciche i znudzone 'trzy pięćdziesiąt' odetchnęła z ulgą i spakowała to piwo do przepastnej torby.
- chętnie skorzystam - posłała mu jeszcze jeden delikatny uśmiech.

Zapłacil więc za swojego absoluta, nie przejmując sie dowodem, bo jakby co miał fałszywy. Bo żeby być pełnoletni musial skończyć 21 lat, cnie? Poslał miły uśmiech pani kasjerce i objął emmę ramieniem, pytając w takim razie jakie ma plany, w sensie gdzie chce pójść.

to znaczy z tego co wiem, ale nie jestem pewna to jest tak, że oni sa pełnoletni jak mają 18 ale pić mogą od 21.
- jest chyba dosyć ciepło, możemy iść do parku. po prostu nie wracajmy do szkoły. mam przeczucie że wsadzili mi do pokoju jakąś Francuzkę z wymiany.

A może tak, nigdy nie wiem, w każdym bądź razie głupio mają. - okej, jak sobie życzysz - mruknął uśmiechając się pod nosem, on z przyjemnością zapoaznałby ową Francuzkę.

i zaczniesz

stał przy regale z winami, bo po ostatnim spotkaniu z emmą skończyły mu się zapasy. nie wiedział czy kupić czerwone czy też białe wino. był bardzo niezdecydowany, odziedziczył to po matce.

całkiem świeża przyszła kupić sobie jakąś miła, dziewczyńską wódkę w celu pojednania z upierdliwą francuzką zamieszkująca jej pokój. dzisiaj cały dzien swieciło słońce, miała więc na sobie sukienke w kwiatowy deseń i skórzana brązową kurtkę <3

kiedy zobaczył em. wziął pierwsze z brzegu wino i podszedł do niej.
- heej. - przywitał z szerokim uśmiechem i pocałował ją w policzek.
- pięknie wyglądasz. - jak zwykle dodał uroczy i szczery komplemencik.

- hej - odwzajemniła usmiech i zaraz potem podziękowała za komplement. - jak się ma dywan? - gdyby nie to, ze czuła się winna, pewnie wclae nie poruszyłaby tego tematu, ale wiedziała coś o plamach z wina. kiedy była mała zalała winem mamie nowy perski dywan z białej wełny.

- w porządku właściwie to nic z nim nie zrobiłem. jakoś nie miałem czasu się tym zająć. - machnął ręką i zastanawiał się co teraz powiedzieć. czuł się trochę niezręcznie po ich ostatnim spotkaniu. przez wino nie pamiętał za bardzo o czym rozmawiali. miał nadzieję, że nie palnął nic głupiego.

nie, chyba nie palnał, przynajmniej emma tak nie uważała. albo tez nie pamiętała?
- murzyńska niewolnica się nie spisała? - zasmiała się i podeszła do regału z finlandią. wódka to nie wyrafinowany trunek, ale kiedy chcesz się z kims poznać to chyba lepsze niż zjadać z nim przysłowiową beczkę soli. - masz ładny sweter - zmierzyła go wzrokiem, powiedzmy że w jasnych kolorach było mu bardzo dobrze.

- dzięki, to znaczy miło z twojej strony. - zaczął się jąkać bo kurt lubił modę. bo to nieprawda, że tylko geje lubią modę!
- do twarzy ci w brązowym. - dodał na temat skórzanej kurtki emmy.
- oddałem wolność mojej niewolnicy. Szykujesz imprezę? - spytał zaciekawiony patrząc na butelkę finlandii.

- o ile mój mały kujon współlokator sie pojawi, mam zamiar przeprowadzić mała integrację i nauczyć ją żeby chowała swoje ubrania do szafy. pewnie się nie pojawi. wtedy sie upije i pójdę tańczyc na jakiś wzgórzach - powiedziałą pierwsze, co przyszło jej do głowy. była już trochę pewniejsza co do kupna alkoholu w tym sklepie, ostatnio przeciez nie zapytali o dowód. podała wiec sprzedawczyni pieniądze i butelkę nawet na nią nie patrząc.

- przyjdę popatrzeć jak tańczysz. to będzie ciekawe doświadczenie. - zaśmiał się i wyobraził sobie zalaną tańczącą emme, która co chwilę się potyka i upada. zawsze mógłby jej pomóc trafić z powrotem do akademika. spojrzał na wino, które trzymał w ręce okazało się że chwycił jakieś tanie meksykańskie wino.

- najpierw będziesz musiał mnie znaleźć. nie martw się, zostawię ślady z cukierków - obiecała i odebrała swój zakup który natychmiast ukryła w płóciennej torbie.
- i obiecuje nie rozlewac więcej wina, nawet tego. - spojrzała na butelke która dzierżył w dłoni.

- tanie nie znaczy nie dobre! - powiedział odnośnie swojego wina. - mam taką nadzieję przynajmniej. masz ochotę skosztować? - zapytał zachęcająco, nie chciał w samotności pić czegoś tak ohydnego. Podał butelkę kasjerce.

- oczywiście że nie znaczy - zaśmiała się
- tylko nie upij sie tak jak ostatnio. - pomyslała, ze to wino nie wchodzi tak dobrze jak bordeaux, a poza tym wcale nie byli pijani wtedy. ale cii, może wywoła jakies smieszne pytania ;d

- to ty się upiłaś. chciałaś wyskoczyć przez okno. - wymyślił na zawołanie. - masz szczęście uratowałem ci tyłek. gdyby nie ja... - uśmiechnął się i zapłacił za swoje winko.
- tym razem zaknebluję wszystkie okna i drzwi. jesteś niebezpieczna kiedy jesteś pijana. - zaczął paplać pierdoły.

teraz to praktycznie ryczała ze śmiechu.
- to jak, nie boisz się mnie? narażasz sie na niebezpieczenstwo planując przebywać ze mną podczas gdy ja przekroczę dopuszczalną ilość promili - pusciła mu oczko, i już było wiadomo co jej chodzi po głowie. to nie jej wina, nawet jeśli nie przeszkadzało jej tempo jakim to wszystko się toczyło i tak chodziło jej to po głowie.

- jak się na mnie rzucisz to nie będę protestować. następnego dnia powiem, że mnie wykorzystałaś. - uśmiechnął się.
- powiedz tylko kiedy masz czas, to zostawię to wino specjalnie dla ciebie i upijemy się razem. - podrapał się po głowie.

- podasz mnie do sądu o gwałt jeszcze, nie ma mowy! - oparła się o blat lady sklepowej. opuściła na nos okulary w stylu retro i wymruczałaniskim głosem - jestem niebezpieczną, ale nie głupią kobieta. - i zaraz potem się roześmiała.

- i tak nikt by mi nie uwierzył, że taka delikatna kobieta mogła zrobić mi krzywdę. i tak nie wniósłbym oskarżenia, inteligentna kobieto. - uśmechnął się do niej. - kupujesz coś jeszcze zapytał bo stwierdził, że zatrzymują kolejkę do kasy.

chwyciła go za rękei pociągnęła ku wyjściu w ten sposób dając mu do zrozumiena, że nic więcej nie kupi.
- no ja mam nadzieję, bo prawnicy ojca byliby zmuszeni wsadzić cię do kicia na conajmniej parę lat, a tego bym nie chciałą - powiedziała uroczo.

- stoimy przed monopolowym i wyglądamy jak ładne żule. - stwierdził i zaczął podrzucać butelką swojego wina. miał nadzieję, że jej nie zbije. - za dużo naoglądałem się więziennych filmów i nie karz mi tam iść. - uśmiechnął się do niej lekko.