Boisko

Siedział lub raczej leżał na trybunach popalając jointa i licząc szare obłoki. Nie miał nic lepszego do roboty. Chociaż powinien być na dodatkowych zajeciach z filmu, ktore prowadzi 50-etnia lesbijka

Marilyn szła dość szybkim krokiem co chwile oglądając się za siebie. Być może wyglądała trochę podejrzanie, ale nie miała żadnych złych zamiarów. Po prostu miała dość upierdliwego pierwszoklasisty, synalka przyjaciół jej rodziców, któremu kiedyś obiecała wspólną naukę.

Spoglądał bacznie na uciekającą przed czymś marilyn. Roześmiał się dławiąc się przy tym dymem ze skręta, który wcześniej tak uporczliwie trzymał w płucach.
- Słonko FBI Cię ściga? - krzyknął z załzawionymi od kaszlu oczyma. Marilyn była jego fajną koleżanką.

i szedł także dorian, współlokator benniego? [tak, madziu, piwi nie boli?] zauważył, że ten zarywa do jakiejś foczki, zresztą całkiem atrakcyjnej.
- witajcie ludu wschodu - przywitał się bardzo kulturalnie, jak to miał w zwyczaju i wyciągnął djarumy przed siebie, drapiąc po policzku.

- Gorzej!- odparła idąc w jego kierunku. - Ten parszywy grubas dalej za mną łazi. Że też tacy ludzie uczą się w Waverly- powiedziała z wielkim niezadowoleniem rzucając torebkę na siedzisko.
- Cześć- rzuciła, do Doriana.

/odeslalam pw
Spojrzał z obrzydzeniem na jego papierosy. Preferowal tylko skrety.
- Czesc stary - mruknal siadajac prosto i mierzwiac wlosy - Kopnij go w ten jego tlusty zad. - powiedzial do m. i poklepal miejsce na kolanie swoim zeby spoczela

- mamuśka po ostatniej wizycie zabrała mi wszystkie skręty. ponadto dostałem szaliczek z myszką miki. chcesz się ze mną zamienić, czy coś? - przewrócił oczami, odpalając black djaruma. oczywiście nie żadne walinowe, wiśniowe, bo to dla bab.
- marilyn, wyrosłaś o.o - dawno jej nie widział, czy coś ;x

- Chyba nie mogę tego zrobić. Obiecałam, że mu pomogę- powiedziała zrezygnowana siadając na kolanie benna. Zawsze dotrzymywała obietnic, taka jej dobra cecha, która ją czasem gubiła. - A ty czemu się tu chowasz, co?- zapytała unosząc brew i poprawiając kołnieżyk jego koszuli. Lubiła to robić. - A ty niestety nie, dorian- powiedziała uśmiechając się.

- Przed dorianem - wyszczerzył się laskaczac m. lekko w bok - myszka miki to pedal, wole kaczora donlada - rzekl do doriana i rzucil niedopalek na trawnik

- Racja, donald jest lepszy! Ale, dorian jak nie chcesz szaliczka to możesz mi go dać, tak po znajomości. Wierzę, w twoje dobre serce- powiedziała chichocząc lekko i wyginając się na lewo i prawo, bo miała cholernie wielkie łaskotki.

Przeciagnal sie leniwie i pocalowal m. w ucho - spadam dzieci. Dbaj o nia - rozkazal dorianowi i sie rozesmial i poszedl

ide na wodke, czesc xd

xd wypij za mnie.

- to teraz siadaj na moich kolankach, on ma kościste, a ja nie - uśmiechnął się szeroko, odgarniając jej włosy z czoła - mogę ci odsprzedać, bo lubię się targować! - zaproponował.

idę do sklepuu.

okeej.

- odsprzedać? a ile niby za niego chcesz, co?- zapytała chociaż chyba powinna zapytać co za niego chce. usadowiła się wygodnie na jego kolanach, które chyba naprawdę nie były kościste, czekając na odpowiedź.

/wybacz, ale musiałam tę zupkę jeszcze zrobic

- musiałbym cię zabić, gdybyś się dowiedziała - tajemniczo się uśmiechnął, przygryzając płatek jej ucha. wiele nie musiał tłumaczyć, bo już ona dobrze wiedziała co dorianowi po głowie chodziło.

/wybaczam xd

- hm, czyli nie dostanę szaliczka?- zapytała stukając delikatnie palcami w jego ramię. w zasadzie kiedy dłużej się zastanowiła to stwierdziła, że zupełnie niepotrzebnie pytała czego chce w zamian, bo było to oczywiste.

- od kiedy ty lubisz szaliczki? - uniósł lewą brew i momentalnie przechylił m. do pozycji leżącej. zaczął zdejmować jej fikuśne spodnie, ale na przekór miał problem z paskiem. westchnął głęboko, zrobił drugie podejście i tym razem się udało. xd

- szaliczków może aż tak bardzo nie, ale wszystko co ma motyw disneja tak- uśmiechnęła się od ucha do ucha, ale to chyba z powodu lekkiej nieporadności doriana xd.

- nie śmiej się - ściągnął całą resztę jej garderody, wyciągnął sprzęt i wszedł w nią.

aby trochę złagodzić chęć bzykania się z pierwszą lepszą ucznnicą, usiłował rozładować swe pragnienia na grze w koszykówkę! nie ulżył sobie już od czterech dni, dwóch godzin i czterdziestu ośmiu minut! jego terapeuta mu zabronił!

hm, ona natomiast przyszła, w zasadzie przybiegła tu bo robiła sobie mały jogging dla zdrowia, ot tak. oczywiście nie muszę dodawać, że miała na sobie białą bluzę nike i obcisłe leginsy, bo takie są mruu. przystanęła na chwilę na boisku, aby zaczerpnąć powietrza i niewiemco.

biedna effie, niefortunnie przystanęła własnie w tamtym miejscu! piłka odbiła się od obręczy kosza i trafiła ją prosto w głowę! harry, widządz to wszystko od razu podbiegł do poszkodowanej!
-nic ci się nie stało?!-on taki opiekuńczy był, w tej swojej obojętności.

rzeczywiście biedna, na szczęście miała dosyć mocną głowę, ale chyba tylko do picia, bo to akurat ją zabolało! więc automatycznie jej dłoń powędrowała na głowę i zaczęła rozmasowywać bolące miejsce. - nieee, raczej nic. - jęknęła i dalej masowała się. cóż skoro stała jeszcze na nogach tzn, że uraz był nie wielki. - masz hm, mocny rzut, co odczułam na swojej głowie. - podsumowała.

-nie tylko to-uśmiechnął się cwaniakowacie, po czym znów przybrał poważniejszej miny.-jestem harry i przepraszam cię za ten incydent! nie chciałem-bo na prawdę nie chciał, aby tak czarująca istota doznała jakiegokolwiek urazu, ale nie mógl się bardziej na nią otworzyć, bo terapeuta go zabije, jeśli się z nią prześpi!

- nie tylko? - odparła z uniesioną brwią, cóż zaintrygowało ją to trochę. - effie. - przedstawiła się. - nie no, daj spokój nic się nie stało, będę żyła jak widać. - uniosła kąciku ust ku górze. już nie masowała się po głowie, bo nie chciała, żeby harry miał jakiekolwiek wyrzuty sumienia z tego powodu. ojej, jakaż ona troskliwa.