Murek

-chyba pośrednia. -powiedziała przyglądając się mu. no w końcu była trzeźwa, więc jeszcze trochę rozumna xd.

a on poszedł bo ja też lecę. ;x

no to ona za chwile tez poszła xd.

pewnie z butelką brandy pod pachą leżała na owym murku mruczac jakas miłą piosenkę, bynajmniej tak mi sie wydaję.

ian przechodził tędy z miłym papierosem, równie miłym co mruczenie hope. było ciemno, więc nie do końca rozkminił, o co chodzi z tym dziwnymi odgłosami, dlaczego jakiś kot mruczy, a coś dziwnie chlupocze i dopiero gdy zbliżył się do źródła tych dziwnych odgłosów, parsknął śmiechem.
- jezu - mruknął, trąc się w szorstki policzek. - hope.

- gdzie? mamo nie chciałam zgrzeszyc! - wymruczała całkiem pijackim głosem, odgarniając włosy z czoła, - czasem sobie myślę ze tableki antykoncepcyjne na mnie źle działają, - mruknęła .

siuram.
- to ich nie bierz, hope - doradził jej, chociaż tak naprawdę był za tym przeciwny, ponieważ, gdyby mu się na przykład zachciało wykorzystywać hope do sprawiania mu przyjemności, z pewnością nie uszłoby mu na sucho, gdyby się nie przejmował. co ja pieprzę, jej by nie uszło, bo sam ian nie kiwnąłby nawet palcem. przysiadł obok na murku, rozkraczając się. strzepnął popiół z papierosa przypadkiem na swoje spodnie, zaklął pod nosem i strzepał go.

- właściwie, to nie wiem czy mogę je ot tak sobie je odstawic, co? - zachichotała cicho, drapiąc go po kolanie, - mój ginekolog wyłożył mi trzydziesto minutowy wykład, na temat uzaleznien od heroiny, co przekłada się na potomków, nie koniecznie chciałabym miec córkę od pierwszego dnia życia uzależnioną od heroiny, właściwie wcale bym nie chciała dziecka, chyba. - wzruszyła bezradnie ramionami, wzrokiem szukając butelki brandy.

- jesteś uzależniona od heroiny, hope? - uniósł jedną brew do góry, zdziwiony. zgrabnym ruchem odsunął butelkę brandy od hope, a potem postawił ją za sobą, tak, żeby się nie zorientowała. miał przy tym nadzieję, że hope tego nie zauważy, jeszcze by mu się oberwało, xd. w zasadzie zdziwił się, nie podejrzewał jej o to, ale cóż, ludzie po pijaku mówią mnóstwo najróżniejszych rzeczy, w tym niekiedy prawdę. - chodź, idziemy - postanowił, bo nie chciał stąd pójść i jej zostawiać samej, w końcu jeszcze napatoczyłby się ktoś podobny do marlina mansona i ją zgwałcił, a on nie narażał jej zostawiać zdaną na łaskę lwa, zresztą, sam chciał ją przelecieć, xdd.

pewnie nie zauważyła, nadzieja matką głupich - ale wkoncu hope to tylko pijana nastolatka, która w wieku jedenastu lat podarowała swojemu uwczesnemu chłopakowi w dniu szesnastych urodzin, swą cnotę? czyż to nie jest słodkie? też tak uważam. - gdzie chcesz isc? - zachichotała cicho, zeskakując z murku, - ubrudziły mi się trampki, w tym miejscu. - wskazała na owe miejsce, robiąc skwaszoną minę, - więc idżmy, bo ten koleś z tamtej ławki dziwnie sie na mnie patrzy, i nie jestem pewna czy nie pytał się mnie czy nie zrobie mu loda, ale to tylko tak mi sie wydaje.


ojezu hope to straszna gaduła :c

- ale nie zrobiłaś, prawda, hope? - pokręcił głową, w zasadzie znów miał nadzieję, jezu, nadzieja matką głupich, rzeczywiście, że hope tego nie zrobiła. w zasadzie po pijaku była taka urocza! i będzie, póki nie zarzyga mu koszulki, gdy już jej przejdzie ta milsza faza upojenia, prawda. - chodź, pójdziemy do mnie, do mieszkania, zrobię ci kilka drinków - skłamał, ale po prostu coś mu tam świtało w głowie, że jeśli powiedziałby jej, że zamierza ją wsadzić pod zimny prysznic, to raczej by nie poszła. objął ją ramieniem w pasie.

zamyśliła się, co trawało kilkanaście dobrych sekund, - nie, wydaje mi się że nie. - skrzywiła się, po chwili mrucząc coś że jej nie dobrze jednakże chętnie wpadnie do niego na kilka kolorowych drinków i poszli, zacznij :3