SALA PROJEKCYJNA

tinsley miała tam zebrania kinomaniaków, no nie.
i właśnie tutaj siedziała karen, ale bynajmniej nie oglądała żadnego filmu, tylko czekała na jima. nie wiem dlaczego akurat tutaj.

pewnie się umówili, tak? więc jim teraz, z dwiema kanapkami z automatu dla nich, w londynie są świetne kanapki z automatu przy london college:3 i teraz zjawił się za karen, by pocałować ją w policzek, wciąż stojąc za jej plecami.
- siemanko - przywital się i usiadł teraz obok - wziąłem tobie kanapkę z serem - sobie też.

-dzięki - uśmiechnęła się, chociaż nie była głodna. zjadła dziś jogurt i muffina, jak sam walter stwierdził, jadła wyjątkowo mało. trudno. przynajmniej dzięki temu była bardziej ekonomiczna i korzystniejsza w czasach wielkiego kryzysu, hihi.

podał jej teraz kanapkę i usmiechnął się szeroko. pomiział ją nawet po policzku.
- co słychać? mam nadzieję, że się wyspałaś dzisiaj? - uniósł prawą brew do góry, kto wie, może było jej niewygodnie, może zabierał kołdrę i tak dalej. uśmiechnął się w każdym razie po raz kolejny, rozwijając swoją kanapkę.

-pomijając fakt, że ciągle usiłowałeś zabrać mi kołdrę, było całkiem przyjemnie. przytuliłam się do ciebie, więc nawet nie było mi zimno - uśmiechnęła się również, gmerając przy folii, którą owinięta była kanapka. na stacjach benzynowych są fajne, te trójkątne. uwielbiam je<3 - wychodząc spotkałam waltera, który koniecznie chciał wiedzieć gdzie spędziłam noc i był święcie przekonany, że się z tobą przespałam - przewróciła oczami - spotykanie się z najbardziej napaloną suką waverly nie wychodzi mu na dobre.

zastanowił się nad tym. spotykanie się? aha. no tak. pominął chyba mały szczegół. co jeśli karen spotykała się z walterem NA POWAŻNIE? przecież nawet nie pytał, czy ma chłopaka, czy kogokolwiek innego. super jim, brawo. wyraźnie zmarkotniał!
- hm, to twój facet, tak? - zapytał, zabierając się za jedzenie swojej kanapki, ale nie patrzył na karen.

-nie, no co ty - obruszyła się nawet całkiem, bo myślenie o tym, że mogłaby być z walterem było prawie tak absurdalne jak o tym, że mogłaby spotykać się z timem. no może trochę mniej. ale jednak. uśmiechnęła się do niego zaciesznie i zmierzwiła włosy jima - to mój przyjaciel, głuptasie. zresztą spotyka się, jak już wspominałam, z niezłą biczą, hm.

uśmiechnal sie nawet z tej okazji, nie pisze polskich znakow, bo nie umiem obslugiwac juz klawiatury w normalnym komputerze-,-. zdazyl dojesc swoja kanapke i teraz bawil sie folia.
- to w zasadzie dobrze - stwierdzil, myslac moze przyszlosciowo, moze nawet zbyt przyszlosciowo, ale mowi sie trudno. spojrzal na karen - nie mialas dzis kaca?

-nie - wyszczerzyła ząbki w wesołym uśmiechu. była całkiem zadowolona, że o to zapytał, bo mogła pochwalić się tym, że nie miewa kacyków, to prawie jak jacyków, co też mu powiedziała. to znaczy bez wzmianki o jacykowie xd - a ty? pewnie nie, nawet nie byłeś lekko pijany.

- takie ilosci alkoholu mnie nie biora. gorzej z toba, karen, ale obiecuje, ze w piatek bede cie pilnowal. bo w piatek ta impreza, tak? hm, to znaczy jesli masz ochote, zebysmy poszli razem - bo to tez sie liczy, wyjal ksiazke od francuskiego i zaczal przegladac - a, jutro jest piatek. to znaczy ze mam sprawdzian z francuskiego. super.

-zawsze możesz zwiać - wzruszyła ramionami, powoli jedząc kanapkę. ona nie pochłaniała ich z taką prędkością jak jim, więc zjadła jej dopiero pół i czuła się całkiem najedzona - chcesz? - zapytała, podsuwając mu ją pod nos - już się najadłam - co do piątku, hm, okej.

- nie moge zbytnio. to znaczy wiesz, niby moge, jak bede mial zle oceny, to starzy odremontuja biblioteke w szkole czy cos i od razu beda lepsze, ale ja chce jednak robic cos wiecej niz zajmowac sie prowadzeniem sieci hoteli - piekny i madry! - moj wspollokator nadal sie nie pojawil. na pewno nie jestes glodna? - on zjadlby takich piec i by sie nie najadl, bo co to dla faceta.

-na pewno. najadłam się już - poklepała się po płaskim brzuchu i oddała mu kanapkę - hm, więc nie pozostaje ci nic innego jak jednak się nauczyć. mogę ci pomóc, przepytać czy coś, chociaż nie wiem czy coś z tego wyjdzie - uniosła jeden kącik fajnych ust w porozumiewawczym uśmiechu - może twój współlokator uznał, że nie pojawi się w tym roku w waverly, bo i tak się zdarzało.

- byloby calkiem przyjemnie, mielibysmy moj pokoj tylko dla siebie. oczywiscie w celach czysto naukowych, przeciez po to tutaj jestesmy - rozesmial sie nawet i scisnal troche udo karen. lubil jej nogi, strasznie mu sie podobaly - okej, ale teraz nie bede sie uczyl. mozesz mnie przepytac na przerwie na lunch - to znaczy mozemy uznac, ze sie spotkaja, bo ja jutro do szesnastej siedze w szkole.

ja będę dopiero po dwudziestej jutro! ale powiedzmy, że się spotkają.
-oczywiście. czysto naukowych - powtórzyła, przybierając poważny wyraz twarzy, ale nie udało jej się utrzymać go zbyt długo i parsknęła śmiechem. moje postacie to zjeby, ale ja też jestem zjebem, więc to pewnie dlatego. pomodlisz się za mnie? - jesteśmy pilnymi sowami waverly i nie krążą nam po głowach żadne zbereźne myśli - dodała i przysunęła się do jima, opierając dłonie na jego biodrach. zgasło mi światło. i działa. i znowu zgasło. o działa.

ja pewnie pojde w koncu na bilard po szkole, wygrac obiecanego breezera! nie chodze do kosciola,sory,xd.
jim dokonczyl swoja kanapke i teraz zastanowil sie nad tym chwile. gdyby wziac pod uwage wczorajsze spotkanie z karen, to z pewnoscia nie pasowali do jej opisu.
- oczywiscie ze nie - rozesmial sie i musnal ustami skron karen, usmiechajac sie troche pod nosem.

-okej, dobra. kogo my chcemy oszukać? - zamruczała na ucho jima, kiedy wspięła się na palce i do niego zbliżyła. posmyrała go po karczku, to adam lubił męskie karczki? bardzo mnie to rozczuliło <3 - możemy poćwiczyć twój francuski - powiedziała, używając najbardziej kiczowatego stwierdzenia, ale chyba byli na tyle na siebie napaleni, że jim nie zwrócił uwagi na kiczowatość stwierdzenia ;p.

e tam, on w tym momencie nie zwrocilby uwagi nawet gdyby powiedziala, ze jest jej prywatnym kenem, czy cos w tym rodzaju. usmiechnal sie za to i odgarnal jej wlosy na bok, by teraz pocalowac delikatnie w kosc policzkowa.
- a co jesli wezme cie tu i teraz, riggins? - z jego ust nawet po nazwisku brzmialo fajnie<3

-będę wzięta tu i teraz przez jamesa moltona? - odpowiedziała pytaniem na pytanie i wsunęła dłonie do tylnych kieszeni jego spodni, stając na palcach. musnęła sam środek jego ust wargami, które były przyjemnie miękkie, bo nałogowo smarowała je pomadkami i innymi cudami natury.

co oczywiscie nie umknelo uwadze jima, no bo on jest calkiem spostrzegawczym, mlodym mezczyzna i teraz wzial karen na rece, albo po prostu odrobine uniosl ja do gory i usadzil na pobliskiej lawce/stole, cokolwiek, by rozszerzuc jej nogi tak, ze stal teraz miedzy nimi.
- mam nadzieje, ze bierzesz tabletki? nie chcemy chyba mlodego pokolenia molton-riggins? - uniosl seksownie jedna brew do gory, wsuwajac dlon pomiedzy jego krocze, a jej, ale glaskal jej krocze, co jest calkiem oczywiste.

no nie wiem, myślałam, że sam smyrał się po jajkach. karen była tu całkiem zbędna.
-biorę. odkąd nejtowi pękła prezerwatywa i byliśmy święcie przekonani, że zaszłam w ciążę uznałam, że lepiej przerzucę się na tabletki - wyjaśniła, czując się trochę dziwnie, kiedy wspomniała nejta, no ale nieważne. szybko wróciła na ziemię i przechyliła głowę, zagryzając wargę. napisałam warę i teraz głupio chichiżę. przyciągnęła do siebie jima za szlufkę w jego spodniach i wsunęła rączki pod jego koszulę/polo/cokolwiek.

polo pewnie, bo on to troche tommy, mysle. no i teraz nawet jedna reka, ta wolna, zlapal karen za tyl glowy, to znaczy nie jakos brutalnie, ale wplotl palce w jej ciemne wlosy i przysunal tym samym do siebie, by teraz pocalowac dlugo i namietnie. dyskretnie wsunal dlon pod jej spodniczke, bo pewnie miala mundurek wciaz, skoro znajdowali sie w budynku szkolnym i walczyl z rajstopami.

i sie jebali, krotko mowiac, a potem spali u karen, dla odmiany ;p