nr. 69 [wendy, donna]

salvator pomyślał, że fajnie będzie jeśli zrobi rundkę po pokojach uczennic, sprawdzając czy już są w pokojach. zapukał więc.

Wstała chwiejnie z łóżka. Była wściekłą bowiem sen to dla niej rzecz święta.
Otworzyła energicznie drzwi w samej koronkowej koszuli nocnej, krótkiem.
- Czego? - warknela i zacinela powieki, bo oslwpilo ja swiatlo dobywajace sie z korytarza

-spałaś, przepraszam - trochę się speszył, bo był nauczycielem, a ona uczennicą a własnie oglądał ją praktycznie nago. nie powiem, żeby mu się to nie spodobało. rozejrzał się po korytarzu i wszedł do środka - wendy, tak?

Kiedy już dostrzegła, że to profesor z uczelni zawstydzila sie i objela rekoma.
- Tak. Wendy. Donna jest... - zmarszczyla nos. Przeciez nie wyda swojej najlepszej przyjaciolki - Jeszcze nie wrocila z NY. - powiedziala szybko i zamknela drzwi. Na korytarzu bylo zimno i przeszedl ja izmnu dreszcz powodujac widoczna gesia skorke

-nie chciałem cię tak nachodzić w nocy (jasne), ale pomyślałem sobie, że ee.. - zamyślił się. cholera, po co tu przyszedł? sam nie był do końca pewny. zmierzwił włosy i uśmiechnał się do niej formalnie - chciałem zaproponować ci kandydaturę do samorządu szkolnego!

Patrzyła na niego jak na ostatniego idiote i wcale jej to nie przeszkadzalo , ze jest jej przlozonym. - Mi? - zapytala zaskoczona przygladajac sie S. Był zabójczo przystojny jak zawsze. Jego wzrok powodował, że odpływała daleko. Z dala od przygłupich oczniów W. Przyajmniej tej meskiej czesci. Zawsze miala slabosc do starszych mezczyzn. - ja... Bardzo chętnie.. Ale dlaczego?

-bo nie wiedziałem co innego powiedzieć, żebym nie wyszedł na idiotę albo erotomana - zaśmiał się głębokim i męskim śmiechem, siadając na łóżku należącym prawdopodobnie do donny. potarł dłońmi uda i nie bardzo wiedział co z nimi zrobić, więc zaczął pocierać jedną z nich lekki zarost.

Spoczęła na swoim łóżku i odruchowo wyciągnela z szuflady pomieta paczke cameli. Gdy juz jednego papierosa wsunela miedzy spierzchniete wargi i odpalila teczowa zipo z zamiarem zapalenia spojrzala na S.
- Emm. Czy to jest jakiś problem? - zapytała. - Skoro jestem już w samorzadzie szkolnym to chyba... nie powinnam? - zapytała. Reterycznie, bo zapalila. Oblizała wargi przyglądając się bezczelnie jego wrgom.

wzruszył ramionami i wyciągnął pomiętą paczkę laki strajków z tylnej kieszeni swoich levisów, uprzednio lekko się podnosząc. teraz ponownie opadł na tyłek z papierosem w ustach. zapalił go i przyglądął się wendy przez dym, który właśnie wypuścił. nie miał pojęcia dlaczego to robi, bo mogli go wywalić, ale wendy potwornie go kręciła. gdyby spotkali się w innych okolicznościach przyrody nie krępowałby się jej przelecieć, he he.
-ostatni raz weny, zdaje się, że nie powinienem ci na to pozwalać.

- Nie uważa Pna, że Pan również przegina? - kiwanęła głową na jego papierosa. - Siedzimy w tym gównie razem - zaśmiała się gardłowo przechylajac glowe na bok. Mimo, ze ja pociagnal postanowila zachowac dystans. Jej matka ma już dośc skadalow zwiazanych z jej coreczka, ktora nie ma zahamowań

-chyba masz rację - powiedział i uciekł razem z moją weną, nie wiem jak nim grać. muszę się rozegrać i rozkręcić. eh

Dopalila papierosa i otworzyla szeroko okno by dym mogl spokojnie wyparowac. Potem poszla spac nie czekajac na d.

Przeszła cicho przez pusty korytarz i wtargnęła ostrożnie do pokoju. Całe szczęście w. była sama. Odetchnęła z ulgą i trafiła po omacku do łazienki, po drodze potykając się o stertę ciuchów leżących na podłodze.

Siedziala ze skrzyzowanymi nogami na lozku palac i pijac danielsa prosto z butelki. Na kolanie miala popielniczk z bobem marleyem, a makijaz calkiem jej sie rozmazal dajac efekt 'okopcenia'

/bobowa popielniczka <3
weszła do pokoju dość niesubtelnie trzaskając drzwiami i rzuciła się na szyje w. kiedy była pijana nadmiernie okazywała swoje uczucia do przyjaciół.
- tęskniłam za tobą dupooooooo. - powiedziała nieco rozluźniając uścisk i usiadła obok.

/<3
- O. Trafiłas! Czy;i z twoim dżipiesem wszystko okej. Cieszy mnie to. - wyszczerzyła się i wcisnęła przyjaciolce butelke danielsa do rąk. Mimo, że widziała, iż donna i tak jest już wcięta. Ale d. byla taka rozkoszna i szczesliwa gdy byla pijana, wiec w. nie chciala jej tego odbierac

d. napiła się solidnie i oddała butelkę w.
- trafiłam, chociaż po drodze spotkałam tego napastliwego woźnego. wyraźnie chciał mi się dorwać do majtek, ale opowiadaj co u ciebie. - powiedziała z szerokim nieco pijackim uśmiechem i przeczesała blond włosy.

Upiła spory łyk i niestety się zachłysnęła, a łzy naplynely jej do oczu gdy zaczela panicznie chwytac powietrze.
- Jak zawale nastepny test z algebry wypieprza mnie z waverly - wyznala gdy juz sie uspokoila. Zgasila niedopalek papierosa i zapalila kolejnego rzucajac paczke i zapalniczke d. Chyba przechodzila depresje. W. nie D.

d. nałogowa palaczka, nie pogardziła paczką papierosów.
- znajdź sobie jakiegoś korepetytora. najlepiej hmm... wysokiego brunetaa. - uśmiechnęła się inteligentnie i zastanowiła się kto by się nadał do tej roli. - przyda się do różnych celów, i zapewniam że nie chodzi mi tylko o algebrę.

- Już znalazłam - skrzywiła się rozprostowując nogi, które tak ścierpły, że praktycznie ich nie czuła. Widziała, że tam są ale nie miałą w nich władzy. - Edward mi pomaga, ale to ciota i nazwał mnie debilką - prychnęła obrzona i zamiast się zaciągnąć dmuchnela a papierosa powodujac wytrysk [xd] popiołu oraz iskier

[xd, ach te skojarzenia]
- olej, to co mówi, nie możesz wylecieć z waverly. nie mogę zostać tu sama. - jęknęła, bo była zwykłą egoistką, a poza tym nie chciała żeby wendy wylądowała w jakimś innym internacie.
- nie wygląda na ciotę, jest całkiem sympatyczny. - mruknęła i uśmiechnęła się porozumiewawczo. Zaciągnęła się papierosem.

/przepraszam xd
- Chcesz go przelecieć? - spojrzała na nią podejrzliwie. Jej mina zdradzała wszystko. A Wendy dobrze ją znała. - Ale wiesz co? Myślę, że Ed jest taką cnotką. Wiesz pieprzenie o miłości, że seks bez miłości się nie liczy bla bla... - zmierzwiła i tak potargane włosy na czubku głowy

- nie chcę, zostawię go tobie. Znajdę sobie innego prawiczka, chociaż w sumie coraz mniej takich w waverly. miłość nie istnieje, przekonałam się o tym jakieś 645 razy i nie chcę powtórki z rozrywki. - uśmiechnęła się i zgasiła papierosa w bobowej zapalniczce.

zapalniczce xdxd
- Te zdziry z waverly probuja przeleciec wszystko co sie rusza. Dobrze, że my jestesmy... inne? - zapytala sama siebie jak i Donne. Wendy nie byla cnotka, ale nie stawial zblizenia na pierwszym miejscu. Poki co musiala sobie poradzic z algebra a potem myslec i szybkich numerkach w stajniach, stodole, stolowce czy gdzie tam.