- właśnie się tym zajmuję, hope - westchnął, zsuwając z jej chudziutkich ramion płaszcz, który teraz odwiesił na wieszak. szybko ściągnął z siebie gruby polar, który założył, wychodząc stąd na dwór. - tylko, na miłość boską, bądź cicho! - przyłożył jej palec do ust, jakże miękkich i wiglotnych, przez chwilę miał wrażenie, że jednak nie skończy się na zimnym prysznicu, ale raczej nie chciał, żeby rano na niego nakrzyczała, że wykorzystał ją po pijaku, bo ona wolała wykorzystywanie na trzeźwo czy coś w tym stylu. - chooodź, idziemy zrobić ci drinka... - no tak, pociągnął ją w stronę łazienki na drinka, ciekawe, czy się nabierze.